Awans gatunków inwazyjnych: Czy Polska jest zagrożona przez "mordercze szerszenie"?

Na całym globie zauważamy przerażające tempo, w jakim gatunki inwazyjne zdobywają nowe terytoria, powodując przy tym dewastację lokalnych ekosystemów. Nie tylko niszczą uprawy i lasy, ale również są nośnikami chorób, które wcześniej nie były obecne w danym regionie. Mimo wysiłków, niestety ludzkość nie jest w stanie skutecznie przeciwdziałać temu zjawisku.

Raport IPBES „Invasive Alien Species Assessment” wymienia ponad 37 tysięcy gatunków obcych, które zasiedliły tereny daleko od swoich naturalnych siedlisk. Są to między innymi hiacynt wodny duszący Jezioro Wiktorii w Afryce Wschodniej, szczury i węże brunatne decymujące populacje ptaków na Pacyfiku czy komary przenoszące Zika, żółtą febrę, dengę i inne choroby. Od 1970 r. co dziesięć lat liczba tych gatunków wzrasta czterokrotnie.

Zgodnie z raportem, koszt wszelkich szkód oraz utraconych zysków spowodowany przez te inwazyjne gatunki to aż ponad 400 miliardów dolarów rocznie – to tyle, co PKB Danii lub Tajlandii. A to według Konwencji Narodów Zjednoczonych o różnorodności biologicznej jest tylko przybliżoną kwotą, prawdopodobnie zaniżoną.

Skąd bierze się ten problem? Przyczyn jest wiele, ale do głównych należą ekspansja gospodarcza, wzrost populacji i zmiany klimatyczne, które zwiększają częstotliwość inwazji biologicznych. To właśnie te czynniki przyczyniają się do tak dynamicznego przenikania gatunków obcych w nowe ekosystemy.

Aby uwypuklić skalę problemu, warto przytoczyć kilka przykładów. Hiacynt wodny, wprowadzony do Rwandy przez belgijskich kolonialistów jako ozdobna roślina, pokrył 90% powierzchni Jeziora Wiktorii. W Parku Narodowym Everglades na Florydzie dominują potomkowie niegdyś domowych zwierząt i roślin, w tym pięciometrowe pytony birmańskie czy brazylijski pieprz. W XIX wieku na Nową Zelandię sprowadzono króliki, które po rozpanoszeniu się na niespotykaną skalę, próbowano wybić przy pomocy gronostajów. Niestety drapieżniki te zamiast polować na króliki, zdecydowały się na łatwiejszą zdobycz – endemiczne gatunki ptaków.

Nie zawsze jednak gatunki inwazyjne to rezultat celowych działań człowieka. Często pojawiają się one przypadkowo, przemierzając ogromne odległości na pokładzie statków, w towarzystwie innych zwierząt czy nawet w bagażu turystycznym. Przykładem mogą być „mordercze szerszenie” – owady zdolne do decymacji całych rodzin pszczelich, które przybyły do Stanów Zjednoczonych z Azji ukryte w ładowniach statków.

Gatunki inwazyjne są jednym z głównych powodów wymierania innych gatunków – odpowiadają za aż 60% wszystkich udokumentowanych przypadków. Inwazje te często są skutkiem lub też przyczyną zmian klimatu, utraty siedlisk czy zanieczyszczenia środowiska.

W grudniu ubiegłego roku w Montrealu opracowano globalny traktat o ochronie różnorodności biologicznej. Jego celem jest zmniejszenie tempa rozprzestrzeniania się inwazyjnych gatunków obcych o połowę do 2030 r. Raport IPBES przedstawia strategie osiągnięcia tego celu, nakreślając trzy etapy: zapobieganie, eliminowanie i kontrolowanie rozprzestrzeniania się inwazyjnych gatunków. Niestety, brak jest konkretnej daty, kiedy ten cel ma zostać osiągnięty.